Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strawione w pustce abstrakcji lub w przepaściach świata moralnego wiedzie do jakiejś mądrości szalonej. Słowem, zabić uczucia aby żyć długo, lub też umrzeć młodo przyjmując męczeństwo namiętności, oto nasz wyrok. A i ta sentencja walczy z temperamentami jakie nam dał ów tęgi kpiarz, któremu zawdzięczamy kształty wszystkich stworzeń.
— Głupcze, przerwał Rafael. Streszczaj dalej samego siebie w ten sposób, a napiszesz tomy! Gdybym miał pretensję ująć ściśle te dwie myśli, powiedziałbym ci, że człowiek psuje się przez użytek rozumu a oczyszcza się nieświadomością. To oznacza wytaczać proces społeczeństwu! Ale czy będziemy żyli z mądrymi czy ginęli z szalonymi, czy wynik nie jest, wcześniej lub później, ten sam? Toteż, wielki abstraktor kwintessencji streścił niegdyś te dwa systemy w dwóch słowach: KARYMARY, KARYMARA.
— Każesz mi zwątpić o wszechmocy Boga, jesteś bowiem bardziej głupi niż on potężny, odparł Emil. Nasz kochany Rabelais rozwiązał tę filozofję słówkiem krótszem niż Karymary, Karymara; mianowicie owem: Być może, z którego Montaigne wziął swoje: Cóż ja wiem? A i tak, te ostateczne wyrazy naszej wiedzy moralnej są wszakże jedynie owym wykrzyknikiem Pyrrhona zawieszonego między złem a dobrem, jak osieł Burydana między dwiema miarami owsa. Ale zostawmy tę wiekuistą dyskusję, która kończy się dziś na tak i nie. Cóż za doświadczenia chciałeś dokonać rzucając się do Sekwany? czy byłeś zazdrosny o machinę hydrauliczną z mostu Nôtre-Dame?