Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i poprosił o jałmużnę. Student odprawił go zwykłem: „niech Pan Bóg opatrzy“ — a gdy dziad wysunął się z domu na ulicę, poszedł za nim w pewnem oddaleniu, by wyśledzić jego kryjówkę. Miał bowiem szczerą ochotę pokrzyżować plany, uknute widocznie na czyjąś zgubę. Zakochany nie domyślił się, że tu szło o jego Zofję.



V.
Zwierzenia.

— Więc jutro znowu ma przyjść?
— Tak, księże Modeście. Uwolnij mnie od tego człowieka, bo mnie rozpacz ogarnia żyć tak w ciągłej zależności od niego. Coraz częściej i coraz natarczywiej upomina się o pieniądze. Sprzedałam już połowę moich kosztowności, aby zaspokoić go, ale pijatyka i karty