Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pochłaniają wszystko i co kilka dni wraca do mnie z próżnemi kieszeniami i grozi procesem kryminalnym. Oh! takie życie, to męczarnia!
Ksiądz ruszył ramionami z politowaniem i rzekł:
— Doprawdy, trudne położenie, hrabino. Radbym pomódz, ale cóż tu robić?
— W tobie, księże, jedyna nadzieja. Dałeś mi przebaczenie w imieniu Boga za ten grzech, nie dozwól, aby mnie ludzie karali za niego.
Ksiądz patrzał w ziemię i namyślał się, skubiąc wargi palcami — hrabina Saba wlepiła weń oczy, oczekując rady i pomocy.
— Powiadasz pani — odezwał się ksiądz po chwili, — że w parafji, gdzie ślub był brany, wydarto kartę z księgi kościelnéj, na któréj był zapisany akt ślubny?
— Tak, ale on przed tém postarał się o odpis tych aktów i ma je przy sobie.
— Czy jesteś pani tego pewną?
— Widziałam je u niego. Pokazywał mi je zdaleka pożółkłe i starannie w brudne szmaty owinięte; nosi je zawsze na piersiach.
— Gdyby mu można było jakim sposobem odebrać te papiery.....
— Strzeże ich nadzwyczaj pilnie, — mówi że to jego kamień filozoficzny.
— Nie zaszkodzi spróbować.
— Oh! księże Modeście, gdyby ci się udało, wtedy....