Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że się starzeje, że mu jeden rok więcéj przybył. A co się tyczy Zosi, to ona wie dobrze, że jéj zawsze dobrze życzę.
Student westchnął tylko, bo i on także zawsze dobrze życzył Zofji, ale ona nie wiedziała o tem, a on nie śmiał jéj powiedzieć i dlatego musiał używać kwiatów za pośredników.
— Ależ siadaj, panie Gustawie — Zosia zapewne niedługo nadejdzie. Wyszła dziś wcześniéj niż zwykle, sam nie wiem dokąd.
— Podobno do spowiedzi.
— A ty zkąd wiész o tem?
Gustaw stanął cały w płomieniach.
— Tak... się... tego... jak się nazywa... domyślam.
— A, być może, bo od jakiegoś czasu Zosia choruje mi na bigotkę. Ciągle się modli, jakieś nowenny, litanje i Bóg wie co; pości, suszy. Nie kontent jestem z tego. Takie zabawki dobre są dla ludzi, którzy nie mają żadnego zajęcia i wymyślają różne sposoby dla zabicia czasu, ale dla ludzi biednych praca jest najlepszą i najzbawienniejszą modlitwą. Chrystus zostawił swoim wyznawcom jednę modlitwę, próżniakom było to zamało i powymyśliwali ich tysiące tysięcy. Ot, widzisz, to także jedna z maszyn do klepania modlitw.
To mówiąc pokazał ręką za okno, przed które zajechał właśnie wózek z rzeczami,