Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a obok niego stała dewotka z miną pożyczaną od figurek świętych zdobiących ołtarze, z zasznurowanemi ustami i oczami w ziemię spuszczonemi.
Ruchomości dewotki nie wiele zajmowały miejsca na wózku: zawiniątko z rzeczami, trochę brudnej pościeli, łóżko składane, stolik, ławka, stołek i paczka książek do nabożeństwa z brzegami zawalanemi tabaką.
— Czy to nasza nowa lokatorka? zapytał student.
— Tak, a twoja najbliższa sąsiadka. Wdówka — dodał stary wojak, śmiejąc się. Strzeż się, gotowa pod pozorem pozyskania twojej duszy niebu zająć się tobą. Ci ludzie umieją wszystkim swoim namiętnościom dawać intencje religijne. Pod tą firmą wszystko u nich znajdziesz. Sam znałem jednego.....
Nie dokończył, bo właśnie wszedł do pokoju młody człowiek, którego ojciec Zofji nazwał doktorem. Był to znany nam już z jednej nocy karnawałowéj doktor Feliks, towarzysz Sabiny podczas jej awanturniczej wycieczki na maskaradę. Przed kilku miesiącami wezwany jako lekarz do chorego ojca Zofji, często ich potem odwiedzał. Stary zauważył, że Feliks najczęściéj przychodził w porze kiedy spodziewał się nie zastać go w domu. Stary wojak krzywił się na to, niechętnie patrzał na częste wizyty, zwłaszcza gdy zauważył, że