Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w mieście i pozamiastem, lepiej więc zatrzymajmy się przy sztachetach, w miejscu, które dla naszego zbrodniarza stanowiło bramę wchodową.
Milczenie. Kiedy niekiedy słychać tylko szelest poruszanych liści i głuche stąpanie po miękkiéj ziemi. Mija pół godziny, może trochę więcej, może mniej trochę — kroki się zbliżają — otóż i on, z nożem w jednéj ręce, a w drugiéj...
Tu brak nam sił wypowiedzieć, co niósł w drugiéj ręce, — pióro drży z obawy, a czytelniczki bliskie już omdlenia — spieszmy więc z wyjawieniem prawdy: w drugiéj ręce niósł student, tak jest, trudno już dłużéj obwijać w bawełnę — dłoń młodzieńca ściskała duży bukiet różnorodnych kwiatów. Dla czego te kwaśne, niezadowolone minki? czy wolałybyście panie, aby przyszły doktór obojga praw niósł w ręku ofiarę straszną zemsty, lub coś podobnego? Moglibyśmy i taką zrobić wam przyjemność, ale miłość prawdy przedewszystkiem — przyjmijcie więc czem chata bogata i zamiast krwi i trupów, poprzestańcie na rosie i kwiatach. Z kwiatami ładniej wam będzie, i z pewnością lepiéj do twarzy.
Ale czas już wrócić do studenta, który tymczasem przesadził sztachety i z bukietem w ręku powrócił do domu.