Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

była o tém dowiedzieć. Czy jej nic nie powiedziałeś o tém Feliksie?
Doktor był jak na mękach, bo o niczem nie wiedział. Zofja wprawdzie wręczyła mu swoją metrykę, jako potrzebną do ślubu, ale że ślub był tylko komedją, metryki nikt nie przeglądał i Wiktor zatrzymał ją przy sobie.
— Chciałeś oszczędzić jej tej przykrości — ciągnął dalej stary żołnierz — ale teraz przecież, gdy została twoją żoną, powinnaby o wszystkiem wiedzieć. Matka twoja, Zofio, nie była nigdy moją żoną, choć dawniej pragnąłem tego bardzo. Przeniosła innego nademnie. Tamten oszukał ją a następnie porzucił. Dowiedziawszy się o tem, tknięty litością pospieszyłem jej z pomocą, bo była w rozpaczy i nędzy okropnej. Opiekowałem się nią jak przyjaciel i jak mogłem osładzałem smutne i bolesne jej życie. Umierając prosiła o opiekę dla ciebie. Byłaś wtedy maleńkiem dzieckiem. Spełniłem wolę umierającej, zatrzymałem cię przy sobie i kochałem jak własną córkę. Nie myślałem, że mi się tak źle odpłacisz!
— O nie mów tak ojcze! — zawołała Zofja padając ze łzami do nóg Flawjusza — tyś nie przestał być dla mnie ojcem i będziesz nim nadal. Wszak prawda Feliksie — nie puścimy go już od nas?
Feliks nie wiedział co odpowiedzieć — wła-