Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bezczelny! — zawołał Flawjusz podnosząc laskę w górę — ty się mnie pytasz jeszcze?
I postąpił krokiem naprzód. Zofja rzuciła się pomiędzy ojca i Feliksa wołając:
— Ojcze! wstrzymaj się! — on moim mężem!
Na te słowa ręka starca zawisła nieruchomo w powietrzu — osłupiałem okiem spojrzał na Feliksa i Zofję, nie umiejąc zdać sobie sprawy z tego co słyszał.
— On! — twój mąż! ten... ten... uwodziciel?
— Przed godziną odbył się ślub nasz.
Flawjusz opuścił podniesioną rękę, i zwracając się do Feliksa, zapytał:
— Cóż więc miało znaczyć twoje zaprzeczenie przed kilku dniami, gdym się pytał, czy masz zamiar żenienia się z Zofją?
Teraz przyszła kolej na Zofję — niemniej zaciekawiona od ojca, zwróciła się do męża czekając jego odpowiedzi. Feliks milczał.
— Dla czegoż pozbawiliście starego radości pobłogosławienia was? Czyż nie zasłużyłem na to, Zofjo, za tyle lat starań koło twego wychowania? Miałem do tego prawo ojcowskie, choć nie jestem ojcem twoim.
— Ty nie moim ojcem!?
— Jakto! alboż nie wiesz o tém? Z metryki, którąś zabrała z domu, powinnaś się