Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sędzia mówił daléj:
— Po rozpatrzeniu się sądu w pozostałym po nieboszczyku majątku, pokazało się, że 15.000 gotówki, o której wspomina testament, gdzieś zaginęło. Sąd rozpoczął w tym względzie śledztwo. Nie będzie ono trudnem, gdyż w testamencie wymienione są numera listów zastawnych, w których złożoną była ta suma. Potrzeba jednak czasu na wykrycie kradzieży. Gdy to nastąpi, sąd pana zawezwie i złoży rachunki. Proszę mi zostawić swój adres.
Gustaw wypowiedział jednym tchem ulicę i numer domu i czemprędzéj wybiegł z sądu, aby podzielić się radosną nowiną z Zofją i jéj ojcem. Już teraz nic nie stoi na przeszkodzie połączeniu się jego z ukochaną. Bogactwo ośmielało go do wyznania miłości, z którą jako ubogi student dotąd taić się musiał. Z tą myślą biegł jak szalony do domu.
Z bijącem sercem zapukał do mieszkania Flawjusza. Drzwi były zamknięte, na jego pukanie nikt nie odpowiadał. Tylko mały Antek wychylił głowę ze swojej izdebki i ujrzawszy studenta, poskoczył ku niemu.
— A, to pan student! gdzież to pan był tyle czasy? Student nie myślał odpowiadać i niecierpliwie zapytał o Flawjusza.
— To pan nic nie wie?
— Cóż się stało? zawołał Gustaw, przeczuwając nieszczęście.