Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zniknęła! Boże! — ja ją znajdę! wiem gdzie jéj szukać.
To powiedziawszy, skierował się ku drzwiom dewotki — ale i te drzwi były zamknięte.
— Słuchaj — rzekł do Antka — ty znasz tyle osób w mieście. Czy wiesz gdzie mieszka ksiądz Modest?
— Wiem, zaprowadzę pana.
— Prowadź!
Wybiegli obaj na ulicę; u ks. Modesta Gustaw spodziewał się znaleść Zofję, jego bowiem nazwisko słyszał w tajemniczéj rozmowie dziada z dewotką, w rozmowie, w któréj umawiali wykradanie dziewczyny.
Flawjusz tymczasem inne miał podejrzenia i gdzieindziéj szukał córki. W dniu jej imienin znalazłszy sposobną chwilę, gdy został sam na sam z Feliksem zapytał go wręcz jaki cel mają wizyty jego, a gdy ten nie dał mu zaspakajającéj odpowiedzi, stary żołnierz wymówił mu dom swój. Tegoż wieczora zauważył, że Zofja płakała — musiała więc wiedzieć o ich rozmowie. Domyślił się, że Feliks miał inne drogi do porozumienia się z nią i że on ją uwiadomił zapewne, że bywać u nich nie może. W parę dni późniéj Zofja zniknęła. Stary pewny był, że to sprawka Feliksa i niebawem udał się do jego mieszkania.
Było to właśnie w dniu, w którym jakiś przekupiony przez Wiktora ekskleryk dał