Przejdź do zawartości

Strona:PL Artur Oppman - Poezje tom I Stare Miasto.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Źle tym chadzać w podartej kapocie,
Których czoła Mars wieńczył djademem —
Marcin Wiecheć sługiwał w piechocie,
Był na Węgrzech z jenerałem Bemem!

Krzepko-ż piekła z papryką słonina,
Tęgo-ż biła Bemowa piechota...
Czarna przyszła na Węgrów godzina,
Podła przyszła na Wiechcia robota!

Czasem człeka los, jak zbój przydusi,
Dasz mu grosze, on chce i kaletę...
Kapral Wiecheć babrać w ściekach musi!
Kroćset djabłów!.. Bassamteremtete!

Z miotłą w ręku gdy się stróż zaduma,
„Stary Wiechciu — mruczy — to już nie ty:
Siny mundur, wąsy jak u suma...
Bem spiął konia: „Eljen! Na bagnety!”...


III.

Lubi Wiecheć odprawować stójkę,
Gdy zimowa spadnie noc na ziemię:
Zawierucha toczy w rynku bójkę,
W białej płachcie Stare Miasto drzemie.

Armja domostw szturm odpiera hardo,
Nieugięta i w czworobok zwarta,
Stary kapral chodzi z halabardą,
Nasłuchując, jak wojenna warta.