Strona:PL Artur Oppman - Cztery komedyjki.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Jaś.
Wejdziem cicho i na stole postawimy pełną misę.
Małgosia.
Tobie nic zjeść nie pozwolę: niech rodzice sami dadzą, niech nasz nocny zbiór podzielą.
Jaś.
Jakże oni radzi będą, jak się biedni rozweselą.
Małgosia.
Chodźmy, bracie! czas już, czas! (bierze dzbanek). Hej, dzbaneczku, pójdziem w las.
Jaś (otwiera drzwi).
Jasna, cicha, cudna noc...
Małgosia (zwracając się do śpiących rodziców).
Niech was strzeże Boża moc!


AKT III-ci.
W LESIE.


Małgosia.
Całą noc i cały dzień już błądzimy... nocny cień spada znowu na ten świat; a my jeszcze ciągle w borze! ach! umrzemy z głodu może; szkoda młodych naszych lat: (płacze). Co tam tatuś i mamusia myślą sobie? jak się smucą! pewnie płaczą, że ich dzieci już do domu nie powrócą.
Jaś.
Nie płacz, siostro! lepiej ze mną klęknij razem w tę noc ciemną i pomódlmy się oboje.