Strona:PL Antoni Lange - Rozmyślania.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zawołaj: Prawda — ja z niej fałsz wytoczę;
Zawołaj: Wolność — stworzę z niej niewolę.
Krzycz: Miłosierdzie — krwią ci je obroczę,
Krzycz: Sprawiedliwość — z zemstą ją zespolę.
Wołaj: Braterstwo — ja z mych sił przewrotnych
Wyłonię rozpacz wszystkich dusz samotnych.

I każdą ducha ludzkiego słoneczność
Przetrawię zwolna w czarnego pająka,
Co daje czuciom ludzkim obosieczność
I na zwierzęce szały je obłąka.
Jam utajona ironia i sprzeczność
Bytu, co jadem w dzieje ludów wsiąka
I wszystko w czarną odwrotność przerzuca. —
Mówił, a śmiechem dyszały mu płuca.

Alem ja wołał: — Idź precz! idź odemnie —
Oto spoglądam w złote Jutro świata,
A od twych mroków jakieś straszne ciemnie
Padają w zorze dalekiego świata:
Patrz, jakaś tęcza błyska mi tajemnie,
Dobrych aniołów jakaś wić skrzydlata.
Przeklęty duchu, giń, a Irydyona
Budź! — Ale on już ujął mię w ramiona.

W oczy mi spojrzał magnetycznym wzrokiem,
W duszę mi sięgnął i tak opanował,
Żem stał pod strasznym szatana urokiem —
I próżno tęskny do niebieskich pował