Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem w willi już zapalono żyrandole i kandelabry. Narzeczony księżniczki, radca dworu, Lokajski, bardzo przystojny i sympatyczny urzędnik ministerstwa komunikacji, stał pośrodku sali i rozmawiał z hrabią Szkalikowem, Mówiono o muzyce.
— Ja, hrabio — rzekł Lokajski — znałem osobiście w Neapolu pewnego artystę, który pokazywał rzeczywiście cuda. Pan nie uwierzy! Na kontrabasie, na zwykłym kontrabasie, człowiek ten wygrywał takie subtelne melodie, że wprost skóra cierpła! Czy uwierzy pan, panie hrabio, grał on walce straussowskie!
— To chyba niemożliwe! — wyraził powątpiewanie hrabia.
— Zapewniam pana! Nawet rapsodię Liszta grał! Mieszkałem z nim w jednym numerze i nie mając nic innego do roboty, nauczyłem się nawet od niego grać rapsodię Liszta na kontrabasie.
— Rapsodię Liszta... Hm! Pan żartuje...
— Nie wierzy pan? — roześmiał się Lokajski. — A więc zaraz to panu pokażę! Chodźmy do orkiestry!
Narzeczony i hrabia skierowali się ku orkiestrze. Doszli do kontrabasu, zaczęli szybko rozwiązywać rzemienie i...
Okropność...
Ale tutaj, zanim czytelnik, dając swobodę swej wyobraźni, odmaluje sobie zakończenie tej dyskusji muzycznej, wróćmy do Smyczkowa...
Biedny muzykant nie dogonił złodziei i powrócił na miejsce, gdzie pozostawił futerał, lecz ku swemu przerażeniu nie znalazł już cennego ciężaru.
Gubiąc się w domysłach, przeszedł kilka razy tam i z powrotom kawał drogi i nie znajdując futerału, zdecydował, że zmylił drogę.
— To okropne! — pomyślał sobie, chwytając się za włosy i stygnąć z przerażenia. — Ona zadusi się w tym futerale! Jestem mordercą!
Aż do północy błądził po drodze i szukał futerału, a w końcu straciwszy siły, udał się pod mostek.