nie krępować się i czuć się w moim futerale, jak u siebie w domu!
Nagle szarmanckiemu kontrabasiście wydało się, że w mroku czernieją przed nim dwie ludzkie figury. Przyjrzawszy się dobrze, przekonał się, że nie było to złudzenie optyczne: figury
rzeczywiście szły i nawet niosły jakieś zawiniątka! Pewnie to skradzione ubrania!
Smyczkow położył futerał przy drodze i pobiegł za nieznanymi osobnikami.
— Stój! — krzyknął. — Stój! Trzymaj! Łapaj!
Ludzie obejrzeli się i zauważywszy pogoń, zaczęli uciekać z całych sił. Księżniczka jeszcze długo słyszała tętent kroków i okrzyki: „Stój!”
W końcu wszystko umilkło.
Smyczkow, goniąc za złodziejami, zapomniał o całym świecie i prawdopodobnie bohaterka nasza musiałaby długo jeszcze przeleżeć na polu przy drodze, gdyby nie szczęśliwy przypadek... Zdarzyło się bowiem, że o tym samym czasie i tą samą drogą szli do willi Bibułowa koledzy Smyczkowa: flecista Żuczkow i klarnecista Razmachajkin.
Potknąwszy się o futerał, obaj spojrzeli na siebie zdziwionym wzrokiem i wzruszyli ramionami.
— Kontrabas! — rzekł Żuczkow. — Ba, ależ to kontrabas naszego Smyczkowa! Ale skąd on się tu wziął?
— Prawdopodobnie coś się zdarzyło ze Smyczkowem? — rzekł Razmachajkin.
— Albo się upił, albo go ograbiono... W każdym razie pozostawić tutaj kontrabasu nie możemy. Weźmiemy go ze sobą.
Żuczkow zarzucił sobie futerał na plecy i muzykanci ruszyli dalej swoją drogą.
— Diabli wiedzą, co za ciężar! — mruczał przez całą drogę flecista. — Za nic w świecie nie zgodziłbym się grać na takiej kłodzie... Uf!
Przyszedłszy do willi księcia Bibułowa, muzykanci postawili futerał na miejscu, przeznaczonym dla orkiestry i poszli do bufetu.
Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/27
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.