Przejdź do zawartości

Strona:PL Antologia współczesnych poetów ukraińskich.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I nie wiemy już, — szaleńce, —
Czyśmy wolni, czy też jeńce…

Nagle chmary wron wzleciały,
Wrzasły, śmiechem zawrzeszczały…
— Kra, kra — wolni! kra — nie jeńce!
To szaleńce! to szaleńce!


MÓJ NARÓD.

Tak! naród mój bezbrzeżnie śmieszny…
Dziwaczny garbus ślepy, dziad…
Po ludziach z lirą się wałęsa;
Jałmużny żebrząc, łzą lśni rzęsa — —
Nie świadom ojców ... dawnych lat…

Lecz ja przyznaję się wszem wobec:
Jam synem ślepca! Mnie nie wstyd!
Za rękę go, patrzajcie, wiodę,
Hen w świat daleki, na swobodę,
A może zajdziem i ... na szczyt!…

O, bracie! Ty z nas drwisz i szydzisz,
Lecz wiedz, że dziećmi hańby — ot
Ci wszyscy syci i pogodni,
Gdy ojciec żebrze u przechodni
I na noc idzie spać pod płot.