Strona:PL Andrzej Janocha-Krótki życiorys o. Wacława Nowakowskiego, kapucyna (Edwarda z Sulgostowa).pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Matką do Jekaterynosławia nad Dnieprem o 30 mil na południe od Kijowa, dokąd byłem internowany.


Powrót ze Syberyi, r. 1873—1875 i emigracya.

Podczas reakreacyjnych pogadanek, O. Wacław zapytywany o sposobie życia na Syberyi, opowiadał ciekawym młodszym słuchaczom rozmaite poważne i mniej znaczące wydarzenia, które dla urozmaicenia i zajęcia, łaskawym czytelnikom przytaczam.
O. Wacław zanim co o Syberyi miał powiedzieć, zwykle zawsze ciężko westchnąwszy — Ach! — mówił:
— Ciężkie i przykre mieliśmy na Syberyi chwile. Mimo woli, trzeba było zakonne zachowywać ubóstwo, lecz mnie, jako zakonnikowi, lżej było je znosić. Dostawaliśmy miesięcznie 6 rubli na opędzenie wszystkich potrzeb życia i mieszkania, nie mówiąc o ubraniu. Dla mnie wystarczył popielaty, wytarty aż do kostek hałatnik, służący mi za habit, który przepasywałem sznurem i wyglądałem jak teraźniejsi Bracia Albertyni. Mieszkanie wynajmowaliśmy sobie wspólne i wspólne też prowadziliśmy gospodarstwo i zarząd domu. Kolejno każdy z nas miał tygodniówkę kucharza, czy znał się lub nie na sztuce kulinarnej, musiał gotować. Ja niestety nigdy kuchni nie widziałem, aż naraz zostałem kuchmistrzem. Najłatwiejszemi do ugotowania potrawami wydawały mi się: zupa grzybowa, pierogi i knedle, te też podług własnej kombinacyi ugotowałem na obiad kolegom. Zagotowałem wodę, wsypałem kaszy i grzybów, osoliłem — i to była zupa. Następnie zarobiłem rękami ciasto i z tego utoczyłem duże, twarde kule, sądząc, że gdy się ugotują, będą miękkie; okrasiłem omastą i podałem. Zgłodniali koledzy zjedli, niby chwalili, że dobre, ale tak się nasycili, że na cały tydzień stracili apetyt. Ten wypadek