Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
PORCYA.
(URYWEK.)

ZAZDROŚĆ.

... Luigi wstał i wolnym krokiem
Długo chodził po sali w skupieniu głębokiem,
Lecz nagle się zatrzymał: „Porcyo, — oschle rzecze: —
Tyś zmęczona, śpisz stojąc!” — Ja?... A tak, nie przeczę...
Odparła pomieszana: — to z wielkiéj zabawy,
Takem wiele tańczyła. — „Bardzom téż ciekawy —
Rzekł Onorpo — kto taki i jak ma na imię
Ten młodzian w czarnym płaszczu. Już dwa dni jest w Rzymie.
Czy on z tobą rozmawiał?” — Ach, mówisz kochanku
O tym młodzieńcu... „O tym, co to bez ustanku
Tak się zbliżał do ciebie przez kolacyę całą.
Rozmawialiście z sobą, jak mi się zdawało.
Czy ci go kto przedstawił?” — O nie! Znam go tyle,
Co ty — Porcya odpowie. — „Wygląda dość mile —
Rzekł Luigi — co, czy prawda? Chcesz, to się założę,
Iż on tak nie omdlewa, jak ty o téj porze.
Jest raczej wesół.” — Wesół? Tak, a kto wie?
Lecz zkąd ci o nim właśnie myśl powstała w głowie?
„Dziwisz się! — rzekł Onorpo — lecz mnie dziwi bardziéj,
Dlaczego, gdy ja mówię, pani tak nim gardzi.
Pytanie naturalne, a nawet w téj chwili
Pewno nie myśmy jedni tak o nim mówili.
Na honor! Ciekawości nic bardziéj nie wznieci,
Jak czarny płaszcz na balu.” — Wnet słońce zaświeci —
Rzecze dama — dlaczegóż tak stoisz bez celu?
Chodź-że już do mnie, drogi, chodź już, przyjacielu!