Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Oswoi się. Wieleś zapłacił?
— Dziesięć ryńskich.
— Pojedziesz Waćpan z Herszkiem panie Telembecki: trzeba koniecznie co zpieniężyć; niema sposobu.
Tu, Piotrosia nie wchodząc zupełnie, spytała się: czy Pan już kazał zaprzągnąć — „Kazałem, kazałem... jeszcze tam powinno zbywać coś i wódki“, mówił daléj, ubierając się przy tém, Astolf. I różne w tym względzie dawał rozkazy Telembeckiemu, gdy pukając we drzwi: „Astolfie, czyś już gotów?“ odezwała się Amalja.
— Ale zaraz, zaraz moja duszko... Nareszcie i pszenicy polowe możesz Waćpan przedać. Sam widzisz, jak tu pieniądze idą. Dla Boga Danielu! nie z téj nogi bót wciągnęłem!
— Astolfie, już podobno czas jechać? — znowu przez drzwi zapytała Amalja.
— Ależ zaraz, ma chère amie, przecież nie pojadę bez... sukien. — Tylko mój Telembecki, spiesz się Waćpan — niech zaraz umłócą... kamizelka żółta!... i zaraz odstawią... frak granatowy!
Amalja w aksamitnéj szubce i w kapeluszu z piórami, stanęła we drzwiach i wymówném spojrzała okiem. — Zaraz, zaraz moja duszko, już jestem gotów. — Jedź Waćpan, jednem słowem, widzisz że nie mam czasu, nawet i pogadać; jedź i przywoź pieniądze; bo już grosza nie mam. — Nie masz? spytała się Amalja. — Non, non, je ne le dis, que pour le rendre plus actif; odpowiedział Astolf trochę zmięszany. Jedźmy!