Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

754. Najwięcej boli klęska z własnéj głupoty.

755. Państwa zwiększać muszą siłę materyalną, aby zastąpić upadek władz moralnych.

756. Gminowładztwo tylko demagogi lubią,
Bo w gminie głupcy wierzą, a oszusty skubią.

757. Bankructwa się mnożą; oczywisty postęp radykalizmu.

758. Jest pewien rodzaj kleszczów, który nie tylko, że się wpił w obce ciało, ale jeszcze uważa za krzywdę, jeżeli mu się dosyć krwi ssać nie daje.

759. Gdyby każdy mógł wskróś przejrzeć swego bliźniego, mało zawistnych byłoby na świecie.

760. Drwij sobie bratku ze wszystkiego, a przyjdzie czas, że z ciebie zadrwi wszystko.

761. Człowiek fałszywy byłby straszny, gdyby mu tylko wierzono; obłuda ostatecznie więcej sama siebie niż drugich uwiedzie.

762. Ze Sarmackiej dawnéj buty zostały teraz tylko dziury w bucie.

763. Teraźniejszy proletaryat inteligencyi umie wytykać wady społeczeństwa, ale im zaradzić nie umie, albo i nie chce. Wyrósł już poniekąd w hierarchią, co swoich okopów broni uporczywie a bezwględnie.

764. Dziwna rzecz, im mniej wielkich ludzi, tem więcéj pomników i medali.

765. Nic nieznośniejszego jak głupi humorysta.

766. Pusta głowa szczęścia połowa.

767. Kto kontent z siebie, kontent z całego świata.

768. Ciągle straszą końcem świata, a koniec dla każdego, co umarł.