Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XI.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

769. Pamięć obelgi czasami zasypia, ale sen lekki, lada co obudzi.

770. Początek w powietrzu, koniec w błocie; taki marzeń zwykły skutek.

771. Niepewność tego, co będzie, wstrzymuje od zmiany tego, co jest.

772. Pochlebstwo niezgrabne chybia celu.

773. Pochwała nie pochlebstwo; pochlebstwa unikaj, a nie szczędź pochwały.

774. Pamięć złego czołga się wężem, a dobrego ulatuje ptaszkiem.

775. Gdzie spojrzysz po świecie, błoto albo śmiecie.

776. Zarozumiałość nieznośna a jednak ona tylko może być płodną.

777. Z osobistych względów wyjść najtrudniéj.

778. Poczciwy, bo mu jeszcze z tém dobrze.

779. Chciwość odstręcza, zatem chybia celu.

780. Pobłażanie czerpać trzeba w pamięci przeszłości.

781. Niedziela teraz nie jest dniem nabożeństwa, ale tylko dniem wykwintniejszego stroju albo szalonej swawoli.

782. W niebie niemylnie najwięcéj matek, w czyścu autorów, w piekle demagogów.

783. Pessymista lubi sprzeczność, optymista jéj unika.

784. Ciągle kłamstwami strzela jakby z procy,
Jak w dzień nie nałże, nie będzie spał w nocy.

785. Na wszystko się uśmiecha, cudze zdanie śmiecie,
Nie uwierzy, że głupi, aż go głupstwo zgniecie.

786. Nie wie, co było, co będzie nie zgadnie,
Pozna, że błoto, jak w kałużę wpadnie.

787. Patrzeć gdzieś w gwiazdy, gdy powódź zatapia,
Na to nie mędrca, ale trzeba gapia.