Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stronnictwo Lisa pchało naprzód Osła,
Aby intryga za tą tarczą rosła,
Stronnictwo Wilka w burzach czerpiąc życie
Słabości tylko mogło chcieć na szczycie;
Stronnictwo możnych w jednostki rozpadłe,
Sobie zawistne, na siebie zajadłe,
Pragnęło miejsce mdłej zwierzyć obronie,
Nim między sobą rozprawi się o nie;
W zamiarach zatem nie było różnicy,
Lecz nikt z tajemnej nie śmiał wyjść granicy,
Gdy ty ją łamiąc w gwałtownym sposobie
Wszystkich złączyłeś w nienawiść ku sobie;
Wszyscy jak jeden mszcząc się swej urazy
Tego, którego spodliły twe razy,
Którego w błocie twoja wzgarda grzebie,
Wznosząc do góry, wznieśli wyżej ciebie.

Brytan-Bryś.

A więc, jak widzę, nic w świecie, nic zgoła
Z osobistości nie może wyjść koła.
Dobro ogólne, próżne tylko słowa
Które wytrąca rozmarzona głowa.

Koń.

Być może.

Brytan-Bryś.

Jakto? Te wyżyny, szczyty,
Któremi dumnie świat cały okryty,
Dziś, przed któremi nachylamy głowy
Jak przed początkiem gdzieś, jakiejś budowy,
Jest tylko wyrzut martwy i konieczny,
Który interes własny, ten kret wieczny