Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Łgarz w tobie łotra zasłonić nie zdoła,
Rad nie rad musisz przed okiem bez skazy
Spuszczać powieki, plątać twe wyrazy.
Czołgaj się zatem, całuj i kopyta,
Podły twój umysł o środki nie pyta,
Byle u głupich wyłudzić coś wiary,
Byle zawichrzyć najczystsze zamiary.
Główny namowco gwałtu i rozboju,
A tchórzu pierwszy, gdy przyjdzie do boju,
Czekasz, co drudzy szponami rozerwą,
Bo twoim celem, twojem życiem ścierwo.

Wilk.

Brysiu, te słowa kiedyś ci nagrodzę;
Ja cię unikam, ty mi stajesz w drodze.

Brytan-Bryś.

To ty hultaju, siejąc wkoło trwogę
Cierniem najgładszą zaścielasz mi drogę,
Tak, że niejeden w dawnej brnie kolei,
By z tobą wspólnej nie mieć i nadziei...
Lecz mówić z Wilkiem szkoda tylko czasu,
Bo Wilka ciągnie natura do lasu:
Jego odpowiedź na wszelkie dowody:
„Baranie nie mąć wody.“
Ale ty Capie, co już przez twą brodę
Zwiastujesz światu postęp i swobodę,
I ty Baranie, głupoto bez zmazy,
Co nim raz stąpisz, cofasz się dwa razy,
Powiedzcie szczerze, co zyskać możecie,
Jak Wilk pożogę rozdmucha po świecie?
Jak kły zaświecą, zabłysną pazury?
Jak wełny trzeszczeć, pękać będą skóry?