Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Powiedzcie, czemu beczycie na chlubę
Temu, co wieczną poprzysiągł wam zgubę?
Czemu ściągacie jeszcze głupszych zgraje,
Że Wilk sam niegdyś, dziś już w kole staje,
Że już acz błaha, lecz przecie zasłona
Na jego nagie łotrostwo rzucona?
Jeżeli z trwogi żebrzecie przyjaźni,
Więcej podłości nie zmniejszy bojaźni;
Wszystko daremnie, poginiecie marnie,
Bo jak Wilk chrupnąć będzie mógł bezkarnie,
Chrupnie was pewnie, ani się zakrztusi.
Cóż was więc nęci, co w tę przepaść kusi?
Albo też może szczere macie chęci
Żyć razem z Wilkiem w niezgasłej pamięci?
O jeśli o to idzie wam w tej dobie,
To bardzo łatwo pozyskacie sobie;
Będą, ja ręczę, będą koło drogi,
Broda na płocie, a na wierzbie rogi
Mówić przechodniom od rana do rana:
Tu zjadł Wilk Capa, a tu zjadł Barana.

Cap.

Jak tu gorąco.

Baran.

Zimno w samej rzeczy.

Byk.

Co rzekł Brytan-Bryś mało kto zaprzeczy,
Ja to wiem dobrze z dziada i pradziada,
Że nigdy Wilka nie puszczać do stada,
Bo jak świat światem
Wilk bydlęciu nie będzie bratem.