Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Paroli (na stronie.)

Baron mi się wyśliźnie jak Otylda bryknie.

(Głośno.)

Ale nic z twej podróży ponoś nie wyniknie,
Bo słyszałem z pewnością, że Monti w Turynie.

Negri.

Jeżeli nie w Modenie, jeden człowiek zginie. (Odchodzi.)

Paroli (sam.)

Pchnę Barona zazdrością, niech za Negrim goni,
Niech narzeczonej a raczej niech posagu broni.
Lecz nadto jest bankierem by sięgnął po żonę,
Nim zedrze z jej majątku straszącą zasłonę,
Jak go więc ćwiknę, będzie musiał pędzić cwałem.
Jedną drogą zbawienia, którą mu wskazałem.

(Odchodzi w głąb sceny.)





SCENA II.
Baron, Mario.
(Baron wychodzi z po za altany prawej, idzie oglądając się na wszystkie strony zkosa w głąb sceny, potem zwraca się nagle i spotyka kogoś znajomego, po wzajemnych ukłonach zwraca się znowu a idącego naprzód sceny, Mario spotyka.)
Mario.

Zszedłem się z hrabią Viani — zasyła ukłony.

Baron (roztargniony.)

Tak, tak, dobrze, dziękuję.

Mario.

Jest uszczęśliwiony
Żeś Pan Willi nie kupił.