Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/095

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Wzgarda milczy, to prawda, lecz milczy i wina,
    Dlatego w otwartości ochrona jedyna.
    Sama w obcéj rodzinie stoisz wśród zawiści,
    Bo możesz upragnione zagarnąć korzyści:
    Do majątku stryjaszka pan synowiec wzdycha,
    Z drugiéj strony nań żona z dawien dawna czycha.
    On niechętnie z połową rozstaje się działem,
    Ona jeszcze niechętniéj z dożywociem całém;
    Z Pauliną snując plotki nie szczędzą rozgłosu,
    Bo w opinii świata wyrok twego losu;
    Wiedzą, że jéj piosneczkę Morderski wciąż nuci,
    Na jéj głos wychowankę wzniesie lub porzuci,
    Ztąd potwarz o Narcyzie źródło swoje bierze,
    Któréj mało kto wierzy, ja całkiem nie wierzę.

    Zosia.

    Dzięki Panie Wacławie, dzięki za to słowo,
    Zgnębioną duszę siłą napełniłeś nową.
    Pierwszy promień pociechy wpłynął w serce moje,
    Bo czuję, że już odtąd nie tak sama stoję.

    P. Wacław.

    Chcę być Pani pomocnym, ale z drugiéj strony
    Chciejże i Pani nieco uchylić zasłony.
    Pozwól mi się zapytać, kiedy jak na warcie
    Szymon przed drzwiami wzbraniał mi uparcie,
    Byłaś sama w salonie? (milczenie) A... tak! (śmieje się.)

    Zosia.

    Och nie Panie
    Wacławie, ten śmiech zimny, to wzgardy wyznanie,
    Niech nawet i powiewem nie tknie mego czoła,
    Bo serce moje czyste, lecz go znieść nie zdoła.