tyczących się majątku i urodzenia. Kilka dni jeszcze, a śmiało o rękę Heleny będę mógł prosić. — Helena zaś, albo ja źle widzę, źle czuję, źle pojmuję, albo nie będzie od tego. — Otóż i ona.
Otóż jest! Igraszka losu! Ojciec mój swojem odkryciem okropnie uderzył w serce, ukołysane najsłodszą nadzieją. Straszne przeczucia porywają mnie w nieprzejrzany zamęt.
Nie widzi mnie — w idealnym przestworze krąży
jéj dusza.
Jeżeli tak jest — ratować go muszę — podam
rękę nieszczęsnemu — którego kochać nie wolno
a wiecznie kochać będę.
Jeszcze muszę być smętno romansowym — nie
pomoże — teraz ująć ją trzeba, a po ślubie poprawa. (Do Heleny, która wzdrygnęła się na jego głos). Pięknie dla mnie dzisiaj jutrzenka zajaśniała — łagodny wietrzyk szczęścia pieszczotliwie mnie owionął, kiedym wstępował w te progi. — Jak rószczką czarnoksięzką tknięty, innym się stałem jak byłem dotąd.