Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Janusz.

Ale co powie pan Jowialski?

Szambelanowa.

Idę go o wszystkiem uwiadomić.

Janusz.

O Heleno! (odchodzi).

Szambelanowa.

Co z tego będzie? — sama nie wiem; ale odetchnę, jak mundur przy sobie zobaczę. — Co to za różnica Jenerał-Major, a ten Szambelan. — We wszystkiém — we wszystkiém! wielka różnica. — Sans comparaison!

(Odchodzi do pokoju pana Jowialskiego.






SCENA VIII.
Ludmir (sam).
(Który spotkawszy we drzwiach Szambelanowę, nizko się ukłonił).

Kaducznie z góry na mnie spogląda pani Szambelanowa dobrodziejka. — I to jest podobno skała, o którą moję łódkę roztrzaskam. (Po krótkiém milczeniu) Jak do niej przystąpić? Co lubi? — czem ująć? (woła w lewe drzwi) Wiktorze! Wiktorze! gdzież się podział. — Z Jowialskim interesa idą jak najlepiej — szalenie we mnie zakochany. Historyą mego życia opowiedziałem mu dokładnie, słuchał z rozczuleniem i nad spodziewanie nie znalazłem w nim uprzedzeń