Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zywać Andrzejem Cavalcantim i że mieszka w hotelu „Królewskim“.
— Powiem wszystko — odpowiedział Monte Christo — i nietylko to, co mi powiedziałeś, lecz wiele jeszcze innych rzeczy, — że ci dał plan domu, w nadzei, że zabijesz hrabiego, a także, iż uprzedził listownie go o tym zamiarze wtargnięcia do jego domu. Powiem dalej, że ponieważ bilecik ten już hrabiego w domu nie zastał, przejąłem go ja i czekałem na ciebie, ażeby cię schwytać.
— Będzie on za to wszystko zgilotynowany? Powiedz mi to, księże, gdyż z tą pewnością lżej mi będzie umierać.
— Powiem — ciągnął dalej hrabia, — że, gdy wszedłeś do tego domu, czekał na ciebie ukryty w cieniu drzew, ażeby cię skrytobójczo uderzyć, gdy będziesz wychodzić.
— Więc wy, ojcze, wszystko to widzieliście i wiedzieliście, co się potem stanie?
— Przypomnij moje słowa: „jeżeli wrócisz do domu zdrów i cały, uwierzę, że ci Bóg przebaczył“.
— A więc wiedziałeś, księże, że mam być zabity i nie ostrzegłeś mnie?
— Nie ośmieliłbym się nigdy stawać wpoprzek Woli Opatrzności, wpoprzek Sprawiedliwości Boskiej.
— Sprawiedliwość Boska!... Ach, ojcze, nie mów mi o niej. Gdyby ona istotnie unosiła się ponad czynami ludzkości, to czyż tylu ludzi, o których sam wiesz najlepeij, iż winni być ukarani, chodziłoby po tej ziemi bezkarnie?
— Cierpliwości — rzekł ksiądz głosem, od którego zadrżał konający — cierpliwości!...
Kadrus spojrzał na niego zdziwiony.
— Bóg — mówił ksiądz dalej — jest nietylko sprawiedliwy, ale i pełen miłosierdzia.
— Więc ty, ojcze, wierzysz w Boga?
— Gdybym wypadkiem do tej chwili nie wierzył w Niego, to teraz, patrząc na ciebie, uwierzyćbym musiał.
Kadrus wzniósł zaciśnięte pięści ku niebu.