Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przejściem, po którem postępuje krokiem cichym doktór, by nie zakłócić pokrzepiającego snu chorej, albo też matka, sam ojciec wreszcie, unoszący w tkliwym uścisku roześmianą dziecinę.
Ten pogodny obraz wywołał jednak na pani Danglars skutek wprost przeciwny: jęknęła głucho, z piersi wydarło się łkanie i zemdlała.
— Pani Danglars zasłabła! — zawołał de Villefort — należałoby pomyśleć o jakimś dla niej ratunku.
— Cóż za szkoda — krzyknął cicho Monte Christo — że nie wziąłem ze sobą mego flakonika.
— Ja mam — odezwała się pani de Villefort.
I podała hrabiemu niewielki kryształowy flakonik, napełniony płynem czerwonej barwy, najzupełniej podobnym do tego, jakim hrabia tak skutecznie ratował Edwardka.
— Zrobiłam sama, stosując się jak najściślej do przepisu danego mi przez pana.
— I udało się pani?
— Tak mi się zdaje.
Monte Christo wpuścił do ust baronowej, która przeniesiono poprzednio do pokoju obok się znajdującego, jednę tylko kroplę lekarstwa i chora, po tym zabiegu, tworzyła natychmiast oczy.
W tej samej chwili de Villefort ścisnął ją silnie za rękę, dając jej tem znak, by się miała na baczności.
— Czyż istotnie opowiadanie moje do tego stopnia miałoby panią przejąć? — zapytał Monte Christo.
— Ależ nie, bynajmniej. Byłam tylko jakaś nie dysponowana, w takim stanie lada chimera, lada przypuszczenie są zdolne do wyprowadzenia nas z równowagi.
— Nie są to może chimery tylko — rzekł wtedy hrabia — możecie się państwo śmiać ze mnie, ja jednak trwać będę w tem przekonaniu nieodmiennie, iż w domu tym została popełniona zbrodnia.
— Miej się pan na baczności — powiedziała pani de Villefort — mamy przecież w swem towarzystwie prokuratora królewskiego.
— Prawda — powiedział Monte Christo — doskonale się