Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chorowała; biedna dziewczyna nie pociągnie długo!...
Przypominam sobie te słowa, jak gdybym je wczoraj słyszał. Trzeba ci wiedzieć, że od dwóch lat widok tej dziewczyny sprawiał na mnie dziwne wrażenie.
Niewiem sam dlaczego, bladłem a serce mi biło gwałtownie. Mam znajomego, który się zajmuje alchemią, a który nazwałbyto, czego doświadczałem powinowactwem płynów; co do mnie, wierzę po prostu, że przeznaczonem mi było, bym kochał się w Małgorzacie, co przeczuwałem.
Każdą razą wywierała ona na mnie to wrażenie, czego bardzo często byli świadkami moi znajomi, a poznawszy zkąd ono pochodzi, śmieli się z tego szczerze.
Pierwszy raz widziałem ją na placu Giełdy, przy drzwiach pani Sussy. Zatrzymał się tam otwarty powóz, z którego wysiadła kobieta, ubrana biało. Powszechny szmer uwielbienia przyjął ją a wejścia do magazynu. Co do mnie, przyrosłem niejako do miejsca, od chwili jej wejścia aż do wyjścia. Przez okno widziałem, jak wybierała między rozmaitemi materyami, pragnąc coś kupić. Mogłem był wejść tam, lecz nie śmiałem. Nie wiedziałem wcale co to za kobieta, lękałem się, by nie odgadła przyczyny mego wejścia do magazynu i nie obraziła się.
Była ubraną elegancko, suknia muślinowa, szal indyjski na rogach ozdabiany złotem i kwiatami z jedwabiu, kapelusz ryżowy i jedna tylko bransolet-