Strona:PL Ajschylos - Oresteja II Ofiary.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wkroczy w twych ojców gmach,
Boś zmył z swych progów dawnej hańby kał.
Oby co prędzej głos tryumfu brzmiał:
Wygnany rój złych duchów, które siały strach,
Wyzwalających blasków idzie zwał.

Wokrąg rozbłysły już
Złote płomienie zórz.
Tyle rozkoszy, tyle —
Zwycięstwa słodka dań!
Prastary domie, wstań,
Za długo leżałeś w pyle!

(ściana tylna się rozsuwa; na marach widać zwłoki Ajgistosa i Klitajmestry, obok nich ORESTES. Służba trzyma płaszcz, w którym zamordowano Agamemnona. Przed zamkiem gromadzi się lud)

ORESTES:
Patrzajcie! Oto dwoje tyranów ojczyzny,
Co ojca mi zabili i dom mój, tak żyzny
W dobytek, okradali! Z jakiem dumnem czołem
Siedzieli wraz na tronie, a i teraz społem
Miłością połączeni! Zaprzysięgli razem
Śmierć ojca i pod jednym chcieli spocząć głazem —
To wszystko dziś się spełnia. A wy, naszej nędzy
Świadkowie tu obecni, przyjrzyjcie się przędzy
Zdradliwej, którą ojcu biednemu na nogi
I ręce zarzucono.

(do służby)

Rozwińcie złowrogi
Ten płaszcz i między lud go zebrany ponieście!
Niech zdrady to narzędzie zobaczy nareszcie
I ojciec — nie mój ojciec, lecz wszechwidne słońce —
Niech ujrzy dzieło matki! Pragnę mieć obrońcę