Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/397

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Więc chyżo tu me stopy z tamtych dziedzin idą.
Nie skrzydłem szeleszcząca, lecz szumną egidą,
Przybywam i niezwykłe napotykam goście,
Nie strach, lecz dziw mym oczom. Pytam się: A coście
Za jedni? Ku wam wszystkim zwracam się i k’tobie,
Człowieku, który siedzisz w smutku i żałobie
Przy moim tu obrazie, i k’wam, które macie
Przedziwne, niepodobne niczemu postacie,
Gdyż ani takich bogiń nie widzą-ci bóstwa
W swem gronie, ni też ludzie śród swych plemion mnóstwa.
Lecz tylko serce, zacnej pozbawione cnoty,
Lżyć może swoich bliźnich za ciężar brzydoty.
CHÓR.
Odpowiem, córko Zeusa, słowy ci krótkiemi:
Straszliwe dzieci Nocy jesteśmy; z podziemi,
Z dziedzin naszych, nazwisko klątw myśmy wyniosły.
ATENA.
Więc ród wasz znam i imię. Lecz czegoście posły?
PRZODOWNICA CHÓRU.
Co tchu i godność poznasz.
ATENA.
Poznam, nieinaczej,
Jeżeli ktoś mi wszystko jasno wytłumaczy.
PRZODOWNICA CHÓRU.
Precz z domu wypędzamy mężobójców plemię.
ATENA.
A gdzież uciekać mają? gdzie, na jaką ziemię?
PRZODOWNICA CHÓRU.
Gdzie radość nie przyświeca, morderca ucieka.