Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.3.djvu/070

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Aż wtem nagle widzę dwoje
    Nad zwierciadłem wód,
    Jak zrywają kwiaty moje,
    Kwiaty drogie wprzód;
    Dziewczę skryło swoją twarz
    W jego płaszcza zwoje, —
    I widziałem, Boże skarz,
    Ich w uścisku dwoje!

    Jak statua Laokona
    Stoję słupem wciąż:
    A myśl dziwna, że to ona,
    Kąsa mnie jak wąż...
    Aż nareszcie, Boże skarz,
    Odchylił ramiona —
    Odwróciła swoją twarz:
    Ach!.. to była ona!

    Wkrótce potem — ha, co chcecie! —
    Kiedy zamąż szła,
    Prowadziłem rajskie dziecię
    Do kościoła... Ha!
    Tylko na pamięci znak,
    W noc miesięczną w lecie,
    Na weselu wpiąłem w frak
    Niezabudki kwiecie.