Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.2.djvu/179

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Musimy z tobą w zgodzie żyć: inaczej
    Duch się obłąka w mgle urojeń ciemnej,
    W złudnych zachwytach, w bezpłodnej rozpaczy,
    W sennym omdleniu lub walce daremnej —
    I po za światem pędzi żywot chory,
    Nie mając twardej dla siebie podpory.

    Musim żyć z tobą w zgodzie — do mogiły,
    Chociaż cel wyższy stawiamy przed oczy.
    Pragnąc zaczerpnąć świeży zasób siły,
    Każdy z nas musi w walce, którą toczy,
    Tak jak Anteusz, dotykać się ziemi...
    Bośmy — o, matko — wszyscy dziećmi twemi.

    Na twoich błoniach wschodzimy jak kwiaty,
    A ty stosowne nam wyznaczasz grządki;
    Każdy dla siebie znajdzie grunt bogaty,
    Swych poprzedników prochy i pamiątki;
    I każdy tylko na swej własnej niwie
    Może zakwitać silnie i szczęśliwie.

    Tam tylko znajdzie odpowiednie soki,
    Właściwy zakres i warunki bytu,
    Skwarny blask słońca, albo cień głęboki,
    Modrą toń jezior, lub krawędź granitu;
    Tam kształt i barwę właściwą przybiera,
    Na czas dojrzewa — i na czas zamiera.