Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.2.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Podnosząc słabe serca, wzywając do czynu
„I ukazując wyższe, doskonalsze cele...
„Złoty wiek nie nadchodził, nic się nie zmieniło
„W powszechnej nędzy bytu: zawsze, tak jak wprzódy,
„Rozpacz szła za uciskiem, gwałt kroczył za siłą
„A nienawiść i zemsta rozdzielała ludy;
„Zawsze te same klęski, niedole i zbrodnie
„Snuły się jak ogniwa jednego łańcucha;
„Zawsze te same szału płonęły pochodnie;
„Zawsze ta sama w głębiach noc nieszczęścia głucha!
„Więc w tej ciężkiego życia ponurej kolei
„Tłum, co, żądając szczęścia, w bezczynności drzemie,
„Mnie oskarżył o zawód wzbudzonych nadziei,
„Na mnie zwalając wszystkich swoich nieszczęść brzemię.
„Ci, co marzyli dotąd o zbyt łatwym cudzie,
„Iskierką nietrwałego zagrzani zapału,
„Pogardą i szyderstwem okryli mnie, ludzie,
„Złorzecząc nieśmiertelnym blaskom ideału.
„Boleść ich oślepiła i w dzikim obłędzie
„Zwodniczem kłamstwem zwali natchnioną moc waszą
„I bluźnili jej, sądząc, że im lepiej będzie,
„Gdy wszystkie boskie światła w swych piersiach pogaszą.
„Tak więc z pieśnią, co echa żadnego nie budzi,
„Okryty zniewagami i potwarzą splamion,
„Zostałem opuszczony przez bogów i ludzi