Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.2.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Niech spokojny odpłynę na umarłych łodzi;
„Niech mi nie przyjdzie zwątpić w rozpaczy i trwodze
„O tem, co mi na drogach żywota świeciło;
„Niech po przebytych burzach smutny nie odchodzę,
„Sądząc, że wszystko tylko próżną męką było!
„Jeżelim, uwiedziony ziemskiej pychy szałem,
„Zapominał, żem od was słowo brał natchnione;
„Jeśli w proroczej dumie wam dorównać chciałem,
„Zrywając tajemniczą przyszłości zasłonę:
„Tom dość był ukarany męką życia długą
„Za winy, które z serca wierzącego wyszły;
„Bo zresztą wiernym byłem waszych natchnień sługą,
„Wiodąc znękaną ludzkość do harmonii przyszłéj.
„Wyście mi lepszą świata odkryły połowę,
„Co nad zamętem walki lśni pogodą jasną,
„Pozwoliły podziwiać jutrzenki różowe,
„Co rozświecają przyszłość i nigdy nie gasną.
„Wiecznych waszych melodyi oddalone echo
„Przenosiłem na drżące struny swojej lutni;
„Upadające serca krzepiłem pociechą,
„Rzucając swoje pieśni tym, co byli smutni!
„Lecz próżnom zapowiadał jasnych bóstw przybycie
„I zwiastowałem nadejść mający wiek złoty,
„Co niebiańską pogodą opromieni życie
„I zakwitnie tryumfem miłości i cnoty;
„Próżnom lepsze pragnienia w pierś zaszczepiał gminu,
„I sam wraz z pieśnią swoją stawałem na czele,