Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ladaco umyślnie na niego w karczmie czekała....
— Kto ją tam wie czy umyślnie czy przypadkiem — podchwyciła cyganka uśmiechając się nieznacznie, — to tylko wiem, że on ją do domu poprowadził, a tobie śliczna Mariko w drogę nie wejdzie....
— Nie wejdzie! Oh! nie wejdzie — szepnęła jak echo młoda kobieta i pogrążyła się w głęboką zadumę.
Cyganka także milczała i wpatrywała się bacznie w grę twarzy Mariki; radowała się swem dziełem; czuła że celu dopięła, że w duszy namiętnej kobiety roznieciła nowy pożar; nie dbała oto jakie on rozmiary przybierze, jakie spustoszenia sprawi.... nie, ona tylko wiedziała, że skorzystać z tego potrafi.
Nagle Semaniukowa, jakby ze snu jakiego przykrego zbudzona, oczy dłonią przetarła, popatrzyła na pokornie schyloną przed nią Rinę i zerwawszy z szyi najgrubszy