Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szukając, w myśli przyczyny togo śpiewu co go tak zachwycił, a ukołysany melodyą muzyki przymknął oczy. Gdy je otworzył, firanki były rozsunięte, i pozwalały widziéć zachód słońca w całym blasku jego. Widok rozciągał się na szeroką drogę wysadzoną topolami, tworzącemi rodzaj zielonego parkanu, za którym przesuwały się kiedy niekiedy, ciężki dyliżans, albo wóz obładowany, to wszystko ozłocone słońcem wśród zielonych liści, wydawało się jak cudowny szkic Diezza albo Roussa. Dla chorego ta żyjąca panorama wielką była rozrywką: widziéć słońce zapuszczające się za doliny i zapełniające cały horyzont ognistem światłem, które wydaje się jakby nieprzejrzane łany pokryte złotem zbożem, jakie Bóg, ten czarodziejski malarz, jednym pociągiem pędzla swego na niebie skreśla, poczem cień zdaje się z ziemi wychodzić, złota światłość zwolna układa się w łożu chmur, i godzina spoczynku wybija.
Przy ostatnim blasku dnia, widział Tristan kilka przechodzących wieśniaczek, w ubiorach czerwonych i białych, które pochylone pod ciężarem koszów, spiesznie zdążały do domów