nie... Z jego mowy, można było odgadnąć jak mu serce biło, a nawet gdy mówił o czém inném a nie o swéj kochance, usta mu drżały i wachał się, co przekonywało o słanie jego umysłu i serca.
— Wszakże pan będziesz do mnie pisał? zapytał.
— Będę.
— Będziesz jéj mówił o mnie?
— Bądź spokojny.
— Nie bardzo jednak otwarcie, bo kobieta zawsze okrywa się wstydem, gdy obcy mówi jéj o kochanku.
— A jednak jest między nami pewien rodzaj zwierzenia, skoro ona mi zaleciła abym ci oddał jéj portret.
— To prawda, pan zostajesz, pan jesteś daleko szczęśliwszy.
— A ty, powrócisz za piętnaście dni.
— Jak będzie można najprędzéj. Jakże się będę nudził; nieprawdaż, że już pana tém nudzę?
— Wcale nie, wiem ja jak to idzie.
— No, już żegnam pana, odjeżdżają.
— Bądź zdrów.
Rzeczywiście, zatrąbiono na podróżnych.
Obadwaj przyjaciele uściskali się.
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1148
Wygląd
Ta strona została przepisana.