Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czyn? spytał duchowny z okiem iskrzącém od zapału, jak gdyby widział potyczkę, którą mu opisywano.
— Na tém samém miejscu, panie Janie. Dziesięć razy świadkowie naoczni opowiadali mi to, co tobie mówię. Ernauton był w tém samém miejscu, gdzie ty jesteś, a Mongat był tu gdzie ja stoję, Mongat nacisnął tak silnie Ernautona, że ten, mimo obrony zmuszony był jednak ustąpić, i walcząc, cofnął się od tego kamienia, który jest między nogami twego konia, aż do rowu, w który byłby w tył upadł, gdyby pewien młodzieniec, nie przybył cały zadyszany z tamtéj strony, i nie ujrzał walki; — on to widząc rycerza przywiedzionego do téj ostateczności, i domyślając się że siły jego wyczerpnięte, przeskoczył rów, i pochwycił topor z rąk z których miał w ypaść.
— Ah! dobry stryju — rzecze — daj mi topor, i pozwól nim działać.
Ernauton nie żądał więcéj, opuścił topor, rozciągnął się na brzegach wałów, gdzie przybiegli mu w pomoc jego służący, i porozpinali go; bowiem był bliski zemdlenia.
— Ale młodzieniec, — rzecze opat, — młodzieniec?
— No i co! młodzieniec przekonał w tém zdarzeniu, że chociaż go nazywano nieprawym synem, dobra krew płynęła w jego żyłach, i że jego stryj niesłusznie zamykał go w zamczysku, zamiast wziąść z sobą; bo zaledwie pochwycił topór, niepomnąc, że miał tyl-