Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

początku tego spotkania nieustannie, wyzywali się, wykrzykniono radośnie jakby pojmowano zamysł i rozstąpiono się, a powszechna walka ustąpiła miejsca pojedynkowi.
— Ah! — rzekł duchowny przerywając z westchnieniem rycerzowi, — czemuż niestety! nie byłem łam, by widziéć podobną potyczkę mającą przypominać te piękne czasy przeszłego rycerstwa, niestety! już się to nie wróci.
— Stało się Janie — odrzekł wojak — a byłbyś widział rzadki i piękny widok, gdyż obadwaj potykający byli ludzie waleczni, silni na ciele i zręczni w zawodzie, konno, na dobrych i wyniosłych wierzchowcach, równie zażartych jak i ich panowie, aby się rozszarpać; jednakże koń Mongat’a de Saint-Bassille padł piérwszy, ugodzony razem topora wymierzonym przez Ernautona tak, iż powalił go trupem na placu, — lecz Mongat był bardzo zręczny, i mimo szybkiego spadnięcia, i braku czasu oswobodzenia się ze strzemion, mimo upadku pod konia, jeszcze wyciągnął rękę, i podciął przedni podkolanek koniowi Ernautona, który z boleści zarżał, zachwiał się i padł na obadwa kolana; Ernauton tym sposobem stracił korzyść i musiał zeskoczyć na ziemię — zaledwie się to stało, Mongat powstał na nogi, i walka rozpoczęła się na nowo, Ernauton toporem, a Mongat swoim czekanem.
— I to w tém samém miejscu odbył się ten piękny