Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ko kurtkę sukienną na sobie, i czapeczkę aksamitną na głowie, a przeciwnik jego okryły był cały żelazem, tak silnie uderzył go toporem, że naruszył wierzch chełmu, i zarazem zachwiał Mongota, że ten prawie upadł na ziemie. Ale nie był to wojownik, który poddałby się od jednego ciosu, wyprostował się, wzniósł swoja maczugę, i wymierzył nią tak na młodego człowieka, iż byłby mu niezawodnie roztrzaskał głowę, gdyby go był dosięgnął. Ten zaś, którego żadna broń odporna nie ociężała, uszedł razu, a podskakując lekko jak młody tygrys, objął rękami strudzonego Mongata, pochylił jak wielkie drzewo, i rzekł: poddaj się Mongat de Saint-Bassille, czy ci przyniosą pomoc lub nie, zawsze zginiesz.
— A czy poddał się? spytał duchowny, którego to opisywanie tak bardzo zajmowało, iż wszystkie jego członki trzęsły się z radości.
— Nie, wcale, — odrzekł pan Espaing, — lecz odpowiedział dowcipnie i dobrze:
— Ja, dziecku się poddawać! wstydziłbym się... uderzaj, kiedy możesz.
— Więc dobrze! nie poddawaj się mnie, ale mojemu stryjowi Ernautonowi de Saint-Colombe, walecznemu rycerzowi, a nie dziecku jak ja.
— Tym bardziéj twemu stryjowi, — rzekł stłumionym głosem Mongat, — bo gdybyś ty nie przybył, twój stryj byłby tak pokonany jak ja, uderzaj więc. Co do mnie, pod żadnym pozorem nie poddam się.