Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/485

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

możnych krewnych, ale ponieważ w ciągu drogi, ciągle miano je na oku, lękały się by ich nie aresztowano, wtedy jenerał Championnet rzekł do mnie: Brygadyerze Marcinie, jesteś człowiek z wychowaniem, umiesz przemawiać do kobiet; weź więc czterech ludzi i z niemi razem będziesz towarzyszył aż do granic tym dwóm nieszczęśliwym istotom; są to córy Francji; a więc rozumiesz brygadyerze Marcinie, należy im się szacunek i wszelkie względy; powinieneś do nich mówić przez trzecią osobę, z ręką przy kaszkiecie, jako do zwierzchników wyższych. — Ale obywatelu jenerale, odpowiedziałem, jest ich tylko dwie, jakżeż więc mogę mówić przez trzecią osobę. Jenerał zaczął się śmiać z głupstwa jakie wyrzekł i odrzekł: Brygadyerze Marcinie, jesteś mędrszym jakem sądził; jest ich troje, mój przyjacielu; tylko trzecia osoba jest mężczyzną, jest to ich rycerz honorowy; nazywają go hrabią Chatillon. — Obywatelu jenerale, odpowiedziałem, sądziłem że już nie ma hrabiów. — Wprawdzie nie ma ich we Francji, wyrzekł, ale za granicą i we Włoszech, znajdują się jeszcze gdzie niegdzie. — A ja jenerale, mamże go nazywać hrabią czy też tylko obywatelem Chatillon? — Nazywaj go jak chcesz, ale sądzę, że nie tylko jemu, ale i tym dwom osobom którym towarzyszy, większą sprawisz przyjemność nazywając go hrabią, a ponieważ nazwa ta żadnych złych następstw nie pociąga za sobą, ani nikomu nie szkodzi, możesz mówić do niego: panie hrabio. — A więc w ciągu podróży, zastosowałem się do życzenia i w istocie, moje postępo-