Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/486

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wanie zdawało się sprawiać przyjemność tym w podeszłym wieku będącym paniom, które ciągle powtarzały: Otóż to młodzian dobrze wychowany kochany hrabio. Jakże się nazywasz mój przyjacielu? — Miałem ochotę odpowiedzieć im, że w każym razie, jestem lepiej od nich wychowany, gdyż ja do ich hrabiego mówiłem panie, a one mówiły do mnie ty, ale odpowiedziałem im tylko: Nazywam się Marcin. A więc w ciągu podróży, kiedy miały się o coś zapytać, do mnie się ciągle odwoływały. Ale pojmujesz obywatelu ambasadorze, że to postępowanie nie pociągało za sobą żadnych następstw, gdyż najmłodsza z tych pań, miała sześćdziesiąt dziewięć lat.
— I dokądże Championnet, kazał ci je odwieźć?
— Aż do granicy, a nawet i dalej, jeżeli zechcą.
— To dobrze obywatelu brygadierze, spełniłeś dane ci polecenie, ponieważ przebyłeś już granicę, a nawet dwie stacje już po za granicą, a przytem nie byłoby bardzo bezpiecznie jechać dalej.
— Dla mnie, czy dla nich?
— Dla ciebie.
— O jeżeli tylko dla mnie niebezpieczeństwo ma grozić obywatelu ambasadorze, wiesz o tem, że z niego żartuję. Brygadjer Marcin już nieraz oko w oko z niem się spotkał.
— Ale w obecnym wypadku, na nicby się zdało narażać się na niebezpieczeństwo, a przytem pociągnęłoby ono za sobą ważne następstwa, powiedz więc twoim księżniczkom, że służba twoja u nich już skończona.