Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzenie i uśmiech chorego spoczęły, można dalej używać leków wróżki; może nie to przepisałbym, ale z pewnością nie przepisałbym nic lepszego.
Potem zwróciwszy się do chorego, badał go z największą uwagą.
Dzięki ściągającym roślinom tworzącym opatrzenie, dzięki ich sokom wciąż obmywającym ranę, brzegi jej zbliżyły się; były różowe i dobrze wyglądające, prawdopodobnie nie było wewnętrznego krwotoku, a jeżeli był jego początek, został przerwany tem co chirurdzy nazywają gruzołkiem krwi, cudownym dziełem natury, walczącej za istoty przez siebie stworzone, z rozumem do jakiego medycyna nie dojdzie nigdy. Puls był słaby ale dobry. Pozostawało się dowiedzieć jakim był głos. Cirillo przyłożył ucho do piersi chorego i słuchał jego oddechu. Musiał być z niego zadowolony, bo podniósł się zapewniając uśmiechem Luizę śledzącą wszystkie jego poruszenia.
— Jakże się czujesz kochany Salvato? zapytał rannego.
— Osłabionym, zresztą dobrze, chciałbym tak pozostać zawsze.
— Bravo! powiedział Cirillo, głos jest lepszy niż się spodziewałem. Nanno jest znakomita lekarka i sądzę że nie męcząc się bardzo będziesz mógł odpowiedzieć na niektóre pytania, których sam niewątpliwie ocenisz ważność.
— Rozumiem, rzekł chory.
I w istocie w każdej innej okoliczności Cirillo byłby do drugiego dnia odłożył wszelkie wypyty-