Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wania się Salvato; ale sytuacja była tak ważna, że nie było chwili czasu do stracenia aby przedsięwziąć środki ostrożności.
— Skoro się tylko uczujesz znużonym, zamilcz, powiedział rannemu i jeżeli Luiza będzie mogła odpowiadać na moje pytania, oszczędzaj sobie trudu odpowiadania samemu.
— Nazywasz się Luiza? powiedział Salvato, było to także jedno z imion mojej matki. Bóg dał jednakowe imię kobiecie która mi dała życie i tej która mi je ocaliła. Składam Mu za to dzięki.
— Mój przyjacielu, powiedział Cirillo, oszczędzaj słów swoich; wyrzucam sobie każdy wyraz do wymówienia którego zmuszam cię. Nie mów więc przynajmniej bezpotrzebnie.
Salvato skinął głową na znak posłuszeństwa.
— O której godzinie, spytał Cirillo, w połowie zwracając się do Salvato a w połowie do Luizy, o której godzinie ranny odzyskał przytomność? Luiza pospiesznie odpowiedziała za Salvatę:
— O piątej rano, właśnie razem z wschodzącą jutrzenką.
Ranny uśmiechnął się; właśnie przy pierwszym promieniu jutrzenki zobaczył Luizę.
— Jaka była twoja pierwsza myśl, znalazłszy się w tym pokoju i zobaczywszy przy sobie nieznajomą osobę?
— Pierwsza myśl była że umarłem i że anioł przybył zaprowadzić mnie do nieba.
Luiza poruszyła się chcąc się ukryć za Cirilla, ale Salvato tak gwałtownie wyciągnął za nią rękę,