Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzono lody i ciastka. Niekiedy, jeżeli wieczór był piękny, morze spokojne, księżyc oświecał zatokę srebrnemi promieniami, wsiadano do łódki i wtedy z powierzchni morza wznosił się ku niebu śpiew cudowny, harmonje prześliczne wprawiające w ekstazę Cimarozę; albo też stojąc jak starożytne sybilla, Eleonora Pimentale rzucała na wiatry kołyszący jej długie czarne włosy rozpuszczone na skromnej greckiej tunice, strofy zdające się być wspomnieniem Pindara albo Alcesta.
Nazajutrz rozpoczynało się to samo życie z tą samą punktualnością.
Jakim więc sposobem Luiza którą o drugiej rano widział śpiącą tak smacznie, jakim sposobem Luiza zawsze wstająca o siódmej, dziś o dziewiątej nie wyszła jeszcze ze swego pokoju?
Na wszystkie pytania kawalera, pokojówka odpowiadała:
— Pani spi i prosiła aby jej nie budzono wcale.
Gdy kwadrans na dziesiątą wybiło, kawaler ulegając swej niespokojności, zabierał się pójść sam zastukać do drzwi Luizy, kiedy ta stanęła na progu sali jadalnej; oczy miała trochę zmęczone, twarz zbladłą, ale może jeszcze więcej zachwycającą pod tą nową nieznaną jeszcze kawalerowi postacią.
Szedł do niej z zamiarem połajania jednocześnie za przedłużony sen i niespokojność jaką mu sprawiła, ale skoro ujrzał łagodny uśmiech spokoju oświetlający jak promień poranny, tę cudowną postać, mógł tylko patrzeć na nią, uśmiechać się sam, wziąść jej blond główkę w obiedwie ręce, pocałować w