Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I ty Parisi?
— Tak Najjaśniejszy Panie.
Potem odwracając się do kardynała trzymającego się przez cały czas posiedzenia na uboczu.
— A ty Ruffo zapytał.
Kardynał milczał.
Mack uznanie wszystkich, przyjmował z uśmiechem, spojrzał więc zadziwiony na tego sługę kościoła, nie spieszącego uznawać tak jak inni.
— Może, powiedziała królowa, pan kardynał lepszy plan przygotował?
— Nie, Najjaśniejsza Pani, odrzekł kardynał niezmięszany, bo nie wiedziałem że wojna jest tak nagląca, zresztą nikt o moje zdanie nie pytał.
— Jeżeli Wasza Eminencja, powiedział Mack drwiąco, ma co do zarzucenia memu planowi, słucham tych zarzutów.
— Nie odważyłbym się objawić moich opinii bez pozwolenia Waszej Ekscellencji, odrzekł nadzwyczaj grzecznie Ruffo; ale ponieważ Wasza Ekscellencja upoważnia mnie...
— Oh! mów, mów, Eminencjo, powiedział Mack śmiejąc się.
— Jeżeli dobrze zrozumiałem kombinacje Waszej Ekscellencji, powiedział Ruffo, oto cel jaki sobie zakłada w planie wojennym, jaki raczyła nam przedstawić.
— Zobaczmy mój cel, powiedział Mack, sądząc że on teraz znalazł kogoś do przedrwiwania.
— Tak, zobaczmy, rzekł Ferdynand przyznając