Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obawiał się być poznanym, wolno mu było włożyć na twarz maskę, albo w przedpokoju okryć się długą szatą penitenta, w jakiej zwykle towarzyszą zwłokom na cmentarz, lub skazanym na rusztowanie. Przerażający całun robiący człowieka podobnym do widma, zostawiający tylko dwa otwory na oczy, podobne pustym dołom trupiej głowy.
Trzej inkwizytorowie zasiadający przy tym stole, zyskali dość smutnej sławy ażeby ich nazwiska stały się nieśmiertelnymi. Nazywali się oni: Castel-Cicala minister spraw zagranicznych, Guidobaldi vice-prezydent junty stanu, egzystującej od czterech lat i Vanni prokurator.
Królowa w nagrodę zasług tego ostatniego zrobiła markizem.
Ale tej nocy stół był próżny, lampa zgaszona. Jedyna istota żyjąca, a raczej zdająca się żyć tutaj, był zegar którego jednostajny ruch i dźwięk ostry przerywały tę śmiertelną ciszę, jakby wychodząca z sufitu i ciążąca nad podłogą. Powiedzianoby że ciemność panująca wiecznie w tym pokoju, zgęściła powietrze i zrobiła podobnem do pary wydobywającej się z bagniska. Czuć było wchodząc tam, nietylko zmianę temperatury ale i atmosfery — i że ta nieskładając się już z żywiołów tworzących powietrze zewnętrzne, stawała się ciężką do oddychania.
Lud widząc okna tego pokoju zamknięte, nazwał go pokojem ciemnym; a z niepewnych wieści rozchodzących się o nim jak o każdej rzeczy tajemniczej, przy wrodzonym popędzie wróżbiarstwa, charakteryzującym go, prawie odgadł co się tam